Cmentaur (Bożena Tokar-Matkowska, Prudnik, Polska)

   Działo się to dawno, bo po 1820 r. na Starej Rossie. Był to duży cmentarz, można powiedzieć elitarny z neogotycką kaplicą pogrzebową. W nocy każdy cmentarz wydaje się straszny i upiorny. Spacery po nich w ciemności uruchamiają strach u przeciętnego człowieka. Znikomy szmer, szelest, potrzask, czy ruch uwolnionego kamienia, porusza wyobraźnię do apogeum i można wtedy zobaczyć zjawy, duchy, a nawet coś podobnego do żyjącego człowieka. Architektura terenu, widok krzyży, wzniesienia grobów i grobowców, czasem zapadająca się ziemia sprawiają, że myśli odwiedzających cmentarze, kierują się same do zobaczenia kogoś dawno już martwego. Mamy wrażenie, że na cmentarzach w niektórych miejscach znajduje się wiele takich dusz, które potrzebują czasu, by zrozumieć, że ich doczesne życie już się skończyło. Są one zagubione, szukają schronienia i zrozumienia. Tych wszystkich wrażeń i złudzeń doświadczył biedny młody człowiek, nazwany przez ludzi Cmentaur. Młody, naprawdę biedny człowiek - sierota cudem uciekł z pod szubienicy, gdy niesprawiedliwie oskarżono go o kradzież. Nie miał nikogo, nikt nie mógł mu pomóc, nie wiedział nawet gdzie się ukryć, pobiegł ile miał sił na cmentarz, gdzie już dawno temu pochowano jego mamę. Myślał, że tylko się z nią pożegna, ale potknął się o coś twardego, był przerażony i wycieńczony, spadł bezwładnie do pieczary i stracił przytomność. Gdy się ocknął, trudno mu było uwierzyć, że żyje i nie należy do świata zmarłych. Leżał w gorączce, połamany, głodny i spragniony. Widział przeźroczyste postaci, większe i mniejsze, które krzątały się koło niego, a tuliła go w ramionach jego dawno zmarła mama. Ucieszył się, że nie jest sam, dodawało mu to zdrowia i otuchy. Słyszał krzyki, trzaski, nawet odgłosy palnej broni. Deszcz go poił, dostawał jakiś pokarm, jakby lekarstwo, ubrany był w sukmanę niewiadomego pochodzenia. Zapewne pomagały mu duchy, widma i zjawy. Sam nie wiedział skąd i kiedy była nowa sukmana, jakieś buty, chleb czy strumyk z wodą. Długo dochodził do zdrowia, a gdy jako tako ozdrowiał, próbował rozejrzeć się, gdzie właściwie trafił. Strach go jednak ponownie mocno opętał, bo potykał się o kłębowiska bluszczu, szukał czegoś do zjedzenia, stracił rachubę i poczucie czasu, ogromnie bał się ludzi. Wycieńczony, przestraszony, całymi dniami koczował w swojej już pieczarze. Wieczorem i w nocy czuł się lepiej, jak dawniej za dnia. W blasku księżyca widział wszystko wyraźniej, nauczył się tam żyć i cieszyć się tym co posiadał. Sam nie wiele miał, czasem zjadał pokarm z grobów przeznaczony dla zmarłych, za co porządkował te groby, a gdy działa się komuś żywemu krzywda, udawał zjawę i odstraszał złych ludzi oraz liczne hieny cmentarne. Ludzie szybko zauważyli, że coś dziwnego dzieje się na nekropolii, opowiadali kto co zauważył, ale nie dociekali do końca. W dzień Cmentaur chował się, nigdy nie ufał ludziom, ale zdarzało się, że pomagał zagubionym, spłakanych starał się pocieszać, ogrzewał się ciepłem ognia pozostawionego przez żywych. Pewnego razu wódka zostawiona na grobie zmarłego uratowała mu życie. Był okaleczony z zakażeniem i gdyby nie ten dar pozostawiony na grobie to pewnie by zmarł przedwcześnie. Postanowił jednak na zawsze nie wracać do świata żywych i teraz ten cmentarz był jego prawdziwym domem, w którym czuł się swojsko i bezpiecznie. Nocami zajmował się bezcielesnymi duchami, zjawami i upiorami. Nie potrafił wpływać na ich zmysły, na ich zachowanie, ale rozumiał ich intencje. Widział ich ofiarność, chęć pomocy, zatroskanie, smutek i żal, że nie zdążyli coś ważnego dokonać za życia. Rozumiał i współczuł każdej potrzebującej duszy czy zjawie. Modlił się za wszystkie zagubione dusze, by znalazły spokój w swoim świecie. Cmentarz to miejsce zawsze owładnięte śmiercią. Panuje tam cisza i spokój. W naszej kulturze cmentarz ma niezwykłą moc, za dnia wygląda całkiem normalnie, po zmroku mogą tam się dziać dziwne rzeczy. Właśnie tego doświadczył poznany Cmentaur 200 lat temu. Schronienia udzielił mu miejscowy cmentarz oraz wszystkie zagubione dusze. Gdy po wielu latach swojego życia na ziemi Cmentaur umarł, to płakały nad nim zwierzęta, a gryzonie, koty i ptaki utuliły jego zmęczoną życiem duszę. Stary Cmentarz na Rossie nieustająco zachwyca i mimo, że okaleczony jest przez czas i ludzi, to ciągle żyje swoim życiem, bo rośliny: maki, bluszcz, krzewy kolczaste, czeremchy, a nawet czasem lilie i wiśnie opowiadają jego ciekawe dzieje, kulturę i wielkość w swoim rozkwicie. Kto wie, może jakiś następca Cmentaura jeszcze dzisiaj w nocy po Cmentarzu Na Rossie kręci się i szuka swojego szczęścia rozumiejąc zagubione dusze i wszelkie zjawy.

 

(Głosowanie uczestników konkursu do 22 czerwca, godz. 23:59 czasu litewskiego)