Ostatnia wola Hrabiego (Daria Pilarczyk, Wilno, Litwa)

Kiedy w 1926 roku Hipolit Korwin – Milewski dowiedział się o śmierci swojego starszego brata w dalekiej Italii, dopadł go głęboki smutek. Ignacy od najmłodszych lat był ekstrawertykiem. Razem studiowali nauki prawnicze, później Ignacy zapragnął zostać malarzem. Talentu mu jednak brakowało, zajął się więc skupowaniem dzieł bardziej utalentowanych kolegów. Hipolita zastanawiało, czy Ignacy tak bardzo kochał sztukę, czy może – samo posiadanie. Przez lata z pobłażaniem kręcił głową na wiadomości o kolejnych ekscesach swojego brata – romansach,podróżach czy w końcu – zakupie wyspy na Adriatyku. Zawsze powtarzał, że jeżeli chodzi o Ignacego – nic go już nie zadziwi.

Ich relacje nie należały do najlepszych – kiedy Ignacy wystarał się o tytuł hrabiowski dla ich rodziny, Hipolit solidarnie z ojcem podpisywał się jako „nie-hrabia”. Często spierali się z bratem o błahostki, nie mówiąc o sprawach wagi państwowej. Kiedy jednak w niedługim czasie po śmierci Ignacego Hipolit otrzymał list, własnoręcznie napisany przez starszego brata, nie śmiał nie spełnić jego ostatniej woli. Tuż przed odejściem prosił on o pochowanie jego serca w grobowcu matki,
aby mogło ono spocząć „z tym, co kocha najbardziej”. Hipolita zastanowiło to sformułowanie, ich matka Weronika odegrała ważną rolę w życiu każdego z nich, ale nigdy nie dostrzegał szczególnej więzi między nią a Ignacym. Co prawda brat po jej śmierci uparł się na sfinansowanie, cytując Ignacego, „najpiękniejszego pomnika na całej wileńskiej Rossie”, ale Hipolit potraktował to jako kolejny występek szalonego brata.

Hipolit sam był już starszym, schorowanym mężczyzną, do tego od kilku lat mieszkał w Poznaniu. Nie mógł więc osobiście uczestniczyć w pochowaniu serca Ignacego na Cmentarzu Na Rossie. Zlecił to jednak swoim najbardziej zaufanym ludziom i ostatnią wolę brata spełnił. Jakież było jego zdziwienie, gdy dokładnie rok później, w pierwszą rocznicę śmierci Ignacego, otrzymał kolejny list, znów napisany tym samym pismem!

W liście Ignacy dziękował za spełnienie jego prośby, jakby nigdy nie wątpił, że Hipolit się jej przeciwstawi. Wytłumaczył też, co nim kierowało – podczas budowy pomnika matki zaprojektował wewnątrz kilka schowków, gdzie na przestrzeni lat zwoził najważniejsze płótna ze swojej kolekcji. Nie, żadne z nich nie jawi się jako zaginione, gdyż powstawały one na jego specjalne zamówienie i tylko on i malarze wiedzieli o ich istnieniu. Za marmurowymi płytami kryje się więc kilkanaście obrazów znanych polskich artystów - Aleksandra Gierymskiego, Józefa Chełmońskiego i Józefa Pankiewicza, wartych niemałą fortunę. Teraz jego serce spoczywa wśród nich, a choć Ignacy pod koniec swojego życia zmuszony był sprzedać większość swojej kolekcji, to te najcenniejsze należeć będą już zawsze tylko do niego.

Hipolit całą noc rozmyślał, jak powinien postąpić. W końcu następnego dnia rano list spalił. Ani on, ani Ignacy nie doczekali się potomków, postanowił więc, że i on zabierze tę tajemnicę do grobu. Nie wiedział jednak, że list, pozostawiony na sekretarzyku, przeczytała Stasia, młoda dziewczyna sprzątająca u niego. Zdarzało jej się rozmawiać z „nie-hrabią” Milewskim, pamiętała, że miał brata i skojarzyła fakty. Opowiadała później tę historię swojemu synkowi na dobranoc – o grobowcu w odległym Wilnie i skarbie ukrytym wewnątrz. Mały chłopiec zapamiętał ją dobrze, na tyle dobrze, żeby po wielu latach powtórzyć ją swoim dzieciom. Przekazywana z pokolenia na pokolenie opowieść krążyła w rodzinie Stasi i nigdy nie dotarła z podpoznańskiego miasteczka do Wilna, aż do dzisiaj...

 

(Głosowanie uczestników konkursu do 22 czerwca, godz. 23:59 czasu litewskiego)