Legenda o tych, których pamięć przetrwa w sercach, nie w kamieniu (Kasia Dominik, Dobczyce, Polska)
Wileńska Rossa spowita była mgłą, która nie unosiła się, lecz pełzła po ziemi, wciskając się w szczeliny nagrobków i pęknięcia w starych murach. Cmentarz, będący świadkiem pokoleń, oddychał wspomnieniami – nie własnymi, lecz tych, którzy tu zostali.
W pewną jesienną noc, gdy niebo przygniatało ciężarem ołowianych chmur, młody student historii, Michał, przyjechał z Warszawy do Wilna. Fascynowały go zapomniane rozdziały przeszłości, a Rossa była dla niego miejscem, gdzie historia nie tyle była obecna, co ciągle żywa. Tego wieczoru przekroczył bramę cmentarza nielegalnie, zaintrygowany opowieściami o „Milczącym Kręgu” – nieoznaczonym miejscu, gdzie podobno grzebano tych, których nazwisk nie można było wypowiedzieć.
Z latarką w dłoni, szedł w głąb nekropolii, odczytując nazwiska z omszałych tablic – wielkich poetów, żołnierzy, lekarzy, matek. Czuł się intruzem, ale coś kazało mu iść dalej. Gdy światło latarki padło na płytę pozbawioną inskrypcji, Michał zatrzymał się. Kamień był inny niż pozostałe – czarny, niemal chłonął światło. Dotknął go. W tej chwili ustał wiatr. Liście przestały szeleścić. Nawet jego własny oddech zdawał się zawisnąć w powietrzu.
Za jego plecami pojawił się głos – spokojny, lecz nie do końca ludzki.
– Nie przyszedłeś szukać, lecz zostać.
Michał odwrócił się gwałtownie, ale nikogo nie zobaczył. Jednak wiedział, że już nie był sam. Cienie zaczęły się wydłużać wbrew logice, a cisza pulsowała jak bicie serca. Wokół pojawiały się kontury postaci – niewyraźne, półprzezroczyste sylwetki. Nie były złe. Patrzyły. Czekały.
Z jednej z nich wystąpiła kobieta. Ubrana była skromnie, z krzyżem na piersi i spojrzeniem pełnym smutku.
– Nasze imiona zapomniano, nasze groby zrównano z ziemią, ale my tu jesteśmy – powiedziała cicho. – Nie chcemy zemsty. Chcemy pamięci.
Michał, choć z trudem oddychał, nie uciekał. Zrozumiał. Ci, którzy tu spoczywali bezimiennie, nie domagali się pomników. Ich pragnieniem było jedno – by nie przepadli w nicości.
Gdy wrócił do hotelu, nie mówił nikomu o tym, co widział. Ale zaczął pisać. Najpierw artykuł, potem książkę. O Rossie, o tych, których nie sposób znaleźć w podręcznikach, ale którzy budowali fundamenty wspólnej historii. Litwinów i Polaków. Ludzi.
Kilka lat później na Rossie stanęła nowa tablica. Bez nazwisk. Z jednym zdaniem: Dla tych, których pamięć przetrwa w sercach, nie w kamieniu.
I od tej pory, choć mgła nadal snuła się nad grobami, nie była już ciężarem. Była przypomnieniem, że historia nie umiera – o ile znajdzie się ktoś, kto ją wysłucha.
Podoba Ci się? - ZAGŁOSUJ! https://www.facebook.com/rossa.wilno
(od 14 czerwca, godz. 9:00 czasu litewskiego do 16 czerwca, godz. 21:00 czasu litewskiego)